27.02.2013

#22 Ile kosztuje krem do twarzy?

No właśnie? Czy płacimy za markę, ładne opakowanie czy za rzeczywiste działanie danego specyfiku? Przypomniał mi się dzisiaj ciekawy artykuł z Wysokich Obcasów, dotyczący właśnie kosztów produkcji kosmetyków. 

Chemik, pracujący w branży kosmetycznej, z którym przeprowadzony został wywiad, twierdzi, że nie ma na rynku specyfiku, którego nie jest w stanie wyprodukować za koszt większy niż 20zł za 100 ml produktu. Przyznam, że przytaczane w wywiadzie przykłady robią wrażenie.


A jakie jest Wasze zdanie na temat kosztów produkcji kosmetyków? Ja od dawna uważam, że w większości kosmetyków płacimy za opakowanie i marketing, a zwykłe firmy drogeryjne są w stanie i produkują rzeczy tak samo dobre jak wysokopółkowe marki. 

Pozdrowienia! jestdobre

18.02.2013

#21 TriAcneal i Effaclar Duo czyli ratunkowe kremy do twarzy

Dzisiaj chciałabym przedstawić dwa kremy, które pomogły mi uporać się nawracającymi problemami skórnymi. Mam skórę mieszaną, przetłuszczającą się szczególnie w strefie T, z zaskórnikami na nosie i brodzie, gdzieniegdzie z rozszerzonymi porami, ze skłonnością do wyprysków, alergii i zaczerwienień... Tyle o mnie. Nie mam może bardzo dużych problemów z cerą, ale wiadomo, że każdy chce walczyć ze swoimi małymi niedoskonałościami ;).

Moją kuracje zaczęłam od wizyty u dermatologa, którego odwiedziłam, kiedy po odstawieniu leków hormonalnych stan mojej skory znacznie się pogorszył... Pan doktor stwierdził, że nie jest jednak tak źle i nie zaleca on antybiotyków, żeby zanadto nie forsować skóry. Polecił mi za to zmianę pielęgnacji mojej skóry. Przed wizytą u dermatologa maniakalnie używałam praktycznie samych kremów matujących. Mat rano i wieczorem na twarzy obowiązkowo! Przez to moja skóra przetłuszczała się jeszcze bardziej. Tkwiłam więc w tej bezcelowej walce z własną cerą, a efektów nie było widać żadnych, było wręcz coraz gorzej... Pan doktor zalecił mi całkowitą zmianę pielęgnacji: wieczorem - złuszczanie kremami z kwasami, rano - filtr przeciwsłoneczny o faktorze minimum SPF20 + krem nawilżający i dopiero na to makijaż. Takiej pielęgnacji trzymam się już dobrych kilkanaście (z naciskiem na "naście" ;)) miesięcy, a moja skóra zmieniła się nie do poznania! Co prawda nadal w strefie T przetłuszcza się bardziej niż reszta twarzy, a zaskórniki i drobne wypryski czasami się zdarzają, ale nie jest to już moja bolączka :).

A czego używam do wieczornego ataku na skórę?

Wieczorne kwasowanie to przede wszystkim dwa kremy, których używam zamiennie. Pierwszy z nich to TriAcneal firmy Avene. Jest to kosmetyk na bazie kwasu glikolowego, który działa przede wszystkim złuszczająco. Ma w składzie również Retinaldehyd (odpowiadający za redukowanie ilości zaskórników) i wodę termalną mającą łagodzić naszą skórę. Jest w tubce o pojemności 30ml i kosztuje około 50zł, jednak jest bardzo wydajny - mi wystarcza spokojnie na 3 miesiące codziennego użytkowania. Zauważyłam, że TriAceal zbiera wiele niepochlebnych recenzji, jako miałby się przyczyniać do pogorszenia stanu skóry. Faktycznie - tak jest na początku, pierwszych pozytywnych rezultatów można spodziewać się dopiero po mniej więcej 3 tygodniach stosowania kremu. Ma żółtą, niezbyt zachęcającą konsystencję, zostawia żółtawy film na twarzy, pachnie również intensywnie - chemicznie. Wchłania się jednak bardzo szybko, a po aplikacji zawsze odczuwam delikatne mrowienie i szczypanie na twarzy, jednak efekt ten utrzymuje się tylko kilkanaście sekund. Po pierwszych dniach stosowania skóra reaguje faktycznie agresywnie - jest to spowodowane właśnie działaniem kwasu glikolowego, który oczyszcza głębsze warstwy skóry i wyciąga na zewnątrz wszystkie zanieczyszczenia.

Drugi krem, którego używam to Effaclar Duo z La Roche Posay. Krem również ma kilka składników aktywnych, między innymi kwas linolowy połączony z LHA, niacynamid i pirokton olaminy mające oczyścić naszą skórę, do tego dochodzi jeszcze woda termalna mająca działanie łagodzące. Krem jest trochę większy - ma 40 ml i zazwyczaj trochę tańszy (ok. 45zł). Wydajność wypada podobnie jak poprzednie mazidło, jednak Effaclar ma dużo rzadszą konsystencję, zapach jest mniej intensywny, a kolor mogłabym określić jako mleczny. Formuła jest bardziej żelowa. Taki rozwodniony żel ;). Działanie Effaclaru jest podobne - najpierw ma oczyścić naszą skórę, efekty będą widoczne dopiero po kilku tygodniach stosowania. Zauważyłam, że zdecydowanie zmniejsza on widoczność porów i reguluje wydzielanie sebum. Nie jest to jednak krem z taką super mocą jak TriAcneal, myślę, że mogłabym go polecić osobom, które chcą tylko unormować stan swojej skóry, natomiast nie mają większych problemów z cerą. Ja używałam go dopiero po TriAcnealowej kuracji, tak więc dla mnie był zupełnie wystarczający.

Kilka dni temu zakupiłam krem z 10%wym kwasem migdałowym firmy Pharmaceris - na razie jestem z niego zadowolona, ale będę mogła się w pełni wypowiedzieć dopiero po miesiącu stosowania. Zachęcam każdego z cerą mieszaną do wypróbowania specyfików, które pomogły mi okiełznać cerę, jednak zaznaczam, że zawsze warto wybrać się do dermatologa gdy Wasze problemy skórne nie dają Wam spokoju. 


Stay tuned!

13.02.2013

#20 True love

Moja miłość od pierwszego wąchnięcia, czyli Thierry Mugler - Alien. Zapach wyszedł już kilka lat temu, w 2005 roku, ale odkryłam go dopiero teraz. Zapachy Muglera nie są łatwie. Należą raczej do grupy bardzo ciężkich, wyrazistych perfum Alien też taki jest. Nosy perfumowych znawców określają go jako uzależniający, hipnotyczny wręcz zapach. Próbka, którą dostałam nie była łatwa w użytkowaniu. Na początku miałam go dosyć po pierwszym psiknięciu. Czułam go cały czas, przy każdym ruchu, trzeba przyznać, że trwałość obcego jest po prostu nieziemska. Zapach jest jednak bardzo przestrzenny, zmieniał się w każdej godzinie i tak zaczęła się wielka miłość ;). Jest to kategoria drzewna, orientalna, mocno wyczuwalny jest jaśmin. Podobno jest to zapach wieczorowy, ale ja nigdy nie trzymam się takich wyznaczników i po prostu używam perfum kiedy mam na to ochotę, nie zwracam uwagi na to czy zapach jest "dzienny" czy "niedzienny". Oczywiście bez przesady - w przypadku Aliena dosłownie dwa delikatne psiknięcia wystarczą na cały dzień, zapach jest bardzo intensywny. Próbka już mi się skończyła, więc jestem na małym alienowym odwyku (ale paczka z obcym na szczęscie w drodze! ;)). Niestety miłość ta do najtańszych nie należy, ale polecam rozejrzeć się za testerami, które są często 70% tańsze. 

Nuty zapachowe: kwiat pomarańczy, ambra, jaśmin, nuty drzewne, nuty zielone, wanilia.  

Jakie są Wasze ulubione zapachy? Znalazłyście tego jedynego? Ja uwielbiam perfumy, często je zmieniam, w stałym użyciu mam jakieś 5 butelek zupełnie różnych kategorii zapachowych, ale czuję, że Obcy zostanie ze mną na dłużej :). A na koniec... HAPPY VALENTINES DAY :)!

11.02.2013

#19 Tanie zakupy prosto z apteki

Dzisiaj chciałabym polecić Wam kilka bardzo tanich i sprawdzonych produktów dostępnych w każdej aptece. 

Pasta cynkowa albo maść cynkowa, kosztuje mniej więcej 2 złote i dostępna jest dosłownie wszędzie. Używam jej się przede wszystkim punktowo na wszelkie zmiany skórne i niespodzianki na twarzy. Przydatna jest również w czasie opryszczki czy jakichkolwiek stanach zapalnych skóry - wysusza i goi zmienione miejsca na skórze. Podobne zastosowanie, przede wszystkim wysuszające, ma olejek z drzewa herbacianego. Kosztuje on w mojej osiedlowej aptece około 10 złotych i jest podobnie jak maść cynkowa mega wydajny. Stosuję go również kiedy moja cera trochę się pogorszy. Można używać go punktowo, albo do przemywania twarzy - wystarczy skropić kilkoma kroplami wacik zmoczony letnią wodą. 

Kolejna rzecz - maść dobra na wszystko czyli Alantan - świetnie natłuszcza, pomaga regenerować bardo suchy naskórek. Kosztuje około 6-7 złotych, a wystarcza na baaardzo długo. Pierwotnie polecona mi została do pielęgnacji świeżo zrobionego tatuażu, ale po tym okazało się, że bardzo dobrze działa na wszystkie otarcia, suche stopy, łokcie itp.

Do nawilżania całego ciała polecam również zwykłą oliwkę dla dzieci. Stosowana na mokrą skórę dale efekt lepszy niż wszystkie balsamy razem wzięte. Nadaje się również do olejowania włosów, pielęgnacji skórek i paznokci. Koszt zależy w zasadzie od producenta danego specyfiku, ale zwykłe oliwki dla dzieci nie są zazwyczaj droższe niż 10-15 złotych. Jeśli nie lubicie wodnistej konsystencji standardowej oliwki, to zawsze możecie wypróbować oliwki w żelu - sprawuje się równie dobrze.

Do domowej apteczki urodowej warto zaopatrzyć się również w rumianek i korę dębu. Rumianek po zaparzeniu i ostudzeniu świetnie koi wszelkie podrażnienia powiek i oczu. Moje oczy czasami dopadnie jakaś alergia albo podrażnienie po nowym kosmetyku i właśnie wtedy pomagają mi okłady z rumianku, które staram się robić tak często jak tylko mogę, a wieczorem nawet na godzinę przed zaśnięciem. Napar z kory dębu działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. Okłady z niego stosuję również gdy dopadnie mnie jakaś alergia skórna, a także do płukania gardła w czasie choroby. Oba ziółka kosztują w granicach 3-5 złotych, a sprawdzają się (przynajmniej u mnie) bardzo dobrze.

A Wy macie ulubionych kosmetycznych pomocników z apteki? Piszcie koniecznie co sprawdza się u Was :)!

9.02.2013

#18 Suche szampony

Suche szampony, czyli wielkie odkrycie roku 2012! Mój podstawowy i ulubiony kosmetyk do włosów. Moje włosy są cienkie, delikatne, u nasady przetłuszczające się, końcówki mają tendencję do przesuszania. Całe życie próbowałam różnych odżywek, wcierek i psikaczy mających zahamować przetłuszczanie włosów, jednak efekty były różne, najczęściej niestety niezadowalające... Co prawda moje włosy nie przetłuszczają się nadmiernie, wystarczy, że myję je co 2 dni, jednak zazwyczaj na drugi dzień są już po prostu nieświeże i przyklapnięte. Pomagają mi z tym problemem właśnie suche szampony, których kilka rodzajów już przetestowałam.

Pierwszy, po który sięgnęłam był Syoss Anti-Grease do włosów przetłuszczających się. Czarna butelka mieści w sobie 200ml produktu. Dosyć spora pojemność nie przekłada się niestety na wydajność sprayu, ponieważ starczył mi zaledwie na kilka użyć, chociaż stosowałam go tylko na wybrane partie włosów, szczególnie u nasady. Pachnie bardzo cytrusowo. Bieli i pyli niesamowicie... Efekt daje bardzo dobry, włosy są uniesione i odświeżone, ale trzeba się trochę napracować żeby dobrze wyczesać biały proszek z włosów... Efekt, który pozostawia u mnie utrzymał się standardowo, czyli około 12 godzin. Kosztuje około 15 zł, przez co już do niego nie wróciłam, ponieważ stosunek ceny do wydajności był według mnie bardzo niekorzystny.


Drugie starcie z suchymi szamponami to Rossmannowa Isana. Właściwości ma podobne do Syossa, jednak jest dużo bardziej wydajna i przede wszystkim tańsza - również ma 200ml, ale kosztuje ok. 10zł w normalnej, regularnej cenie (warto wyczekiwać na promocje, często jest w cenie ok. 5-6zł). Moje włosy wystarczy delikatnie spryskać, zostawić na kilka minut do wchłonięcia i później delikatnie wytrzepać resztki białego proszku. Nie muszę specjalnie wyczesywać włosów. Jeśli użyję za dużo to wystarczy, że przetrę włosy suchym ręcznikiem i to pomaga w pozbyciu się nadmiaru produktu. Wydajność w porównaniu do ceny wypada zdecydowanie na plus, tak więc często wracam do Isany. Odświeżenie włosów również utrzymuje się u mnie około 12 godzin, jednak włosy są po nim trochę bardziej matowe i jakby trochę nieprzyjemne w dotyku. Pachnie dosyć intensywnie, na moich włosach zapach później jest dosyć mocno wyczuwalny, jednak mi to nie przeszkadza. Taki typowy "kosmetyczno-szamponowy" zapach.

Trzeci testowany spray to Beauty Formulas zakupiony w Super Pharm. Nie wiem gdzie jeszcze jest dostępny, ja trafiam na niego tylko w SP. Kosztuje ok. 16zł za 150 ml. produktu. Jest to jedyny suchy szampon, który u mnie nie zostawiał żadnych śladów we włosach, jest również wydajniejszy od Isany. Nie wróciłam do niego z jednego, najważniejszego dla mnie powodu - efektu odświeżenia włosów utrzymywał się u mnie bardzo krótko. Myślę, że mogą go wypróbować brunetki - łatwo pozbyć się ewentualnych pozostałości po szamponie, jeśli u ciemnowłosych byłyby jakieś widoczne. Ja mam włosy w odcieniu ciemnego blondu i jak wcześniej pisałam, nie zostawiał na moich włosach żadnych śladów. Pachnie dosyć chemicznie.


Kolejnym testowanym był szampon dostępny również w Rossmannach - Swiss O-Par Frottee. Kupiłam dwie butelki kiedy był w promocji, jego normalna cena to ok. 13zl za 200ml. produktu. Podobnie jak poprzednie szampony zostawia biały nalot we włosach, jego usunięcie nie jest jednak problemowe. Odświeżał moje włosy na około 10 godzin. Pachnie również delikatnie cytrusowo. Był całkiem wydajny, wystarczył mi na 1 miesiąc intensywnego użytkowania. Podnosi włosy u nasady, łatwo się wyczesuje, jednak trzeba uważać przy aplikacji, ponieważ łatwo jest przesadzić i dodatkowo szampon lubi brudzić wszystko dookoła. Zauważyłam, że nawet po kilku godzinach po jego użyciu gdy przeczesałam włosy palcami, to na dłoniach czułam osad szamponu. Nie był on widoczny na włosach, jednak cały dzień miałam uczucie "czegoś" na głowie. Największe zastrzeżenia mam do samego opakowania - nakrętka przy obu sprayach, które zakupiłam, ciągle mi spadała i zacinała się. Nie wiem czy wyjątkowo trafiłam na dwie felerne sztuki (co przy moim szczęściu nie jest rzeczą niemożliwą ;)), czy po prostu producent nie dopracował opakowania. Polecam przed zakupem sprawdzić czy wszystko jest "na swoim miejscu" ;).

Ostatni i najnowszy nabytek to suchy szampon firmy Schauma. Kosztuje około 15zł za 150ml, ostatnio był w promocji w prawie wszystkich drogeriach, które odwiedziłam i kosztował ok. 10zł. Testuję go od ok. 2 tygodni i zużyłam mniej więcej połowę opakowania, więc wydajność mogę ocenić jako standardową. Szampon nawet przy jednym psiknięciu zostawia bardzo dużo produktu na włosach, jednak po kilku minutach gdy delikatnie potargam włosy palcami to nie ma po nim śladu. Myślę, że ze wszystkich testowanych przeze mnie suchych szamponów, Schaume najłatwiej jest wyczesać. Pachnie dosyć ładnie, zapach nie utrzymuje się jednak długo na włosach, już po kilku minutach po aplikacji jest niewyczuwalny. Efekt świeżości utrzymuje się u mnie około 12 godzin. Włosy ładnie się po nim układają, są miękkie i elastyczne. Bardzo przypadł mi do gustu, będę czaić się na kolejne promocje to zakupię pewnie kilka sztuk na tak zwany zapas ;).


Uff trochę się tego uzbierało, jednak usprawiedliwiam się, że to testy zebrane z całego poprzedniego roku ;). Zauważyłam, że coraz więcej firm wprowadza do swojej oferty suche szampony, co mnie osobiście bardzo cieszy. Czytałam również na kilku blogach, że niebawem ma zawitać do Polski brytyjska marka Batiste, której słynne spraye mają być dostępne w Rossmannach. Nie wiem jak Wy, ale ja nie mogę się doczekać :).
Wszystkie zdjęcia pochodzą z katalogu KWC ze strony: http://wizaz.pl/kosmetyki/

3.02.2013

#17 Ciepło/zimno?

Wiele razy zastanawiałam się jaki odcień podkładu będzie dla mnie dobry? Wybierać w tonacji ciepłej czy zimnej? Niby widzę codziennie swoją skórę w lustrze, ale nie jest to łatwo ocenić. Szczególnie w drogerii, gdzie z każdej strony zalewają nas dziesiątki odcieni, wykończeń + oczywiście sztuczne światło, które sprawy nie ułatwia.
Trafiłam kiedyś na ten obrazek, który pomógł mi usystematyzować moje pojęcie o kolorach:
Teraz wiem, że jestem zdecydowanie COOL ;).
Pozdrowienia leniwie niedzielne!