Oglądam youtubowe kanały urodowe, czytam blogi, zwiedzam strony makijażowe i spotykam koniec internetów szukając nowych inspiracji kosmetyczno-makijażowych. No i naoglądam się podczas tego wszystkiego Diorów, Lancomów, Chanelów i innych. Innych, czyli drogich, pięknie wyglądających paletek, róży i bronzerów. I chcę mieć to wszystko u siebie. Wszystko najlepiej teraz, najlepiej już na półce i mazać codziennie policzki różem Chanel. Bo wszyscy takiego używają. No właśnie. Wszyscy? Już dawno zaczęłam zastanawiać się nad tym jak bardzo moje potrzeby kosmetyczne wykreowane są przez bajkowy świat blogów i youtuba. Czy faktycznie każda z moich internetowych koleżanek codziennie robi zakupy w Sephorze i Douglasie? Po pierwszej fascynacji blogowym światem zaczęłam uważniej robić zakupy kosmetyczne i z większym dystansem podchodzę do kolejnych makijażowych marzeń. Oczywiście nadal jak wchodzę do Sephory i widzę tabliczkę SALE to aż mi się ciepło na sercu robi, ale staram się z rozsądkiem podchodzić do kosmetycznych pragnień. Oglądałam blogi i filmiki dziewczyn w przekonaniu, że muszę też mieć drogie kosmetyki, po czym naszło mnie olśnienie, że kilka razy zdarzyło mi się, że któraś z koleżanek powiedziała, że mam ładny makijaż, a przecież nie używam nic drogiego, tylko samych drogeryjnych marek. To pewnie oczywista oczywistość, ale okazuje się, że liczy się praktyka a nie Chanel na policzkach :).
Kisses.