27.01.2013

#16 Fluid nawilżający Bell Moisturizing Make-Up

Długo zbierałam się do przetestowania podkładu z Bell, który dostałam od mojej przyjaciółki. Testuję go już od tygodnia, wiem, że to może nie jest jeszcze zbyt długi czas, ale jestem tym kosmetykiem na tyle zachwycona, że nie mogłam się doczekać kiedy naskrobię coś tutaj :). 
zdjęcie: www.wizaz.pl
Podkład z założenia jest nawilżający, ale ja mam cerę mieszaną i u mnie sprawdza się idealnie. Myślę, że można powiedzieć o nim bardziej, że jest  nawilżająco - matujący. Dodatkowo świetnie kryje, ma idealnie jasny odcień i nie podkreśla suchych skórek. Ma gęstą, kremową konsystencję, ale świetnie nakłada się go nawet samymi palcami - wtapia się w skórę jak krem. Po tygodniu nie zapchał mnie (a niestety moja skóra ma do tego tendencje...). Daje delikatnie matowy, w sumie bardziej satynowy efekt, w zasadzie w niektóre dni wychodziłam z domu nawet bez pudru, co u mnie zdarza się na prawdę bardzo rzadko. Pracuję w dosyć ciężkich warunkach dla skóry - jestem cały czas w klimatyzowanych pomieszczeniach, przy sztucznym oświetleniu, w czasie przerw w pracy często nie mam czasu latać do łazienki i poprawiać makijażu - przy używaniu Bellowego fluidu często nawet po 10h w pracy makijaż wyglądał nieźle, a podkład bez poprawek trzymał się na swoim miejscu. Ja jestem zachwycona! Jestem również ciekawa czy ktokolwiek używał jeszcze może tego cudu za 25zł? W KWC widziałam bardzo słabe opinie tego produktu - dziewczyny zarzucały mu, że ciemnieje na twarzy, nie kryje, powoduje świecenie się twarzy... Powiem szczerze, że ja mam zupełnie inne odczucia i zastanawiam się czy to ja wyjątkowo trafiłam na jedną z miliona magiczną butelkę podkładu czy odwrotnie, to testujące dziewczyny nie miały szczęścia..?
Na zakończenie może jeszcze dodam, że podkład ten ma bardzo "specyficzny" zapach - jedli ktoś skusi się na zakup to może wcześniej powąchajcie ;). Ja osobiście bardzo lubię ten zapach - dla mnie jest bardzo mocno miodowy, ale mi to zupełnie nie przeszkadza, a zapach wyczuwalny jest tylko przy nakładaniu podkładu. Do dostania na pewno na "wysepkach" Bellowych, w innych drogeriach jeszcze go nie widziałam, chociaż nie jest to wcale nowość. Ciekawa jestem Waszych opinii o podkładach Bella? Mam wrażenie, że jest to firma bardzo niedoceniana. Dajcie znać! 

20.01.2013

#15 Przegląd maseczek Planet SPA Avon cz. 2 czyli cała reszta

Dzisiaj druga część mojej kolekcji maseczek Planet SPA, których używam lub używałam. Wszystkie oczywiście sprawdziłam ja i moja twarz :). Pierwsza część była o oczyszczaniu, teraz chciałabym zająć się maseczkami nawilżającymi, rewitalizującymi i wygładzającymi.

Delikatne orzeźwienie czyli Mediterranean Olive Oil - Śródziemnomorska nawilżająca maseczka do twarzy z oliwką
Z założenia producenta ma to być silnie nawilżająca maseczka, przeznaczona przede wszystkim do cery suchej. Ja mam cerę mieszaną i powiem szczerze, że jak dla mnie nawilżenie było tutaj jedynie delikatne. Maseczka fajnie odświeża i orzeźwia, ale myślę, że posiadaczki cery suchej nie mają co liczyć na super efekt mocno nawilżający. Sama maseczka w użytkowaniu jest przyjemna - ma lekką, żelową konsystencję, zmywa się również bez problemu. Nie daje efektu długotrwałego nawilżenia, jednak jest całkiem miłym ukojeniem dla skóry po konkretniejszych maseczkach oczyszczających. 

Wygładzenie, oczyszczenie i rozświetlenie w jednym czyli Japanese Sake and Rice, Illuminating Face Mask - rozświetlająca maseczka do twarzy z peelingiem z japońską sake i ryżem. Obok widoczne jeszcze stare opakowanie maseczki, której niestety w katalogach od dawna nie ma... Teraz do dostania jest wyłącznie na Allegro (ceny od 7 do 12 zł.), ale cały czas mam nadzieję, że zobaczę ją jeszcze kiedyś w katalogu. Zużyłam kilka tubek i dla mnie dawała świetne efekty. Zaraz po jej zdjęciu (formuła peel-off) twarz była delikatnie rozświetlona, sprawiała wrażenie wypoczętej, skóra była gładsza. Dodatkowo świetnie oczyszczała pory, przez to, że dosyć konkretnie zasychała na twarzy. Trzeba tylko trochę dojść do wprawy co do ilości nakładanego produktu - jeśli nałoży się za dużo to maseczka bardzo długo wysycha, a jeśli za mało to ciężko później jest "zerwać" ją twarzy. Dla mnie to produkt godny polecenia!

Najnowszy nabytek czyli  Luxury Spa with Black Caviar Extract Peel= Off face mask - Rewitalizująca maseczka do twarzy z czarnym kawiorem. Kupiłam ją jakieś 2 tygodnie temu i również dwa razy wypróbowałam, tak więc ciężko mi jeszcze powiedzieć cokolwiek odnośnie dłuższego stosowania i wydajności. Po tych pierwszych użyciach muszę jednak powiedzieć, że to produkt dosyć ciekawy. Maseczka ma konsystencję żelową z delikatnymi złotymi drobinkami, zasycha i zdejmowana jest w sposób peel-off. Ma ładny, delikatnie morski, orzeźwiający zapach. Producent obiecuje nam, że maseczka regeneruje, odżywia i wzmacnia skórę a także poprawia jej strukturę. Nie wiem do końca jak mogę się do tych obietnic odnieść, trudno mi ocenić poprawę struktury mojej skóry, ale maseczka daje bardzo przyjemny, nawilżający efekt na twarzy. Używam jej na zakończenie domowego spa, po wszystkich zabiegach oczyszczających i muszę powiedzieć, że bardzo ładnie wycisza, uspakaja moją skórę. Nawilża zdecydowanie lepiej od maseczki oliwkowej, a po jej zdjęciu moja skóra wygląda na prawdę glow! Wydaje mi się, że ta maseczka to będzie również dobry starter przed jakimś wyjątkowym makijażem, kiedy chcemy żeby nasza skóra wyglądała na zadbaną i wypoczętą. Dwa użycia to jeszcze za mało żeby stwierdzić, czy będę do niej wracać, ale teraz bardzo się lubimy :).

18.01.2013

#14 E-makeupownia

Dzisiaj ukazał się pierwszy, długo wyczekiwany numer magazynu interaktywnego E-makeupownia! Jest on tworzony w całości przez blogerki. Dziewczyny pokazują w tym numerze piękne, karnawałowe makijaże, opisują kosmetyki mineralne i jeszcze wieeele innych rzeczy. Zajrzyjcie koniecznie na www.e-makeupownia.pl a ja zabieram się do czytania :)!

17.01.2013

#13 Przegląd maseczek Planet SPA Avon cz. 1 oczyszczanie

Wiem, że istnieją osoby anty-Avonowe, ja jednak przeglądając katalog zawsze się na coś skuszę. W szczególności lubię serię Planet SPA i pochodzące z tej serii maseczki. Używam ich już bardzo długo, myślę, że niektóre są ze mną od kilku lat, a cały czas do nich wracam. Wszystkie z maseczek są w klasycznych tubkach i mają 75 ml. W katalogach ich regularna cena jest w granicach 25-30zł, ale powiem szczerze, że co miesiąc są na nie promocje, więc realna cena jest w granicach 9,90-15zł za sztukę. Czasami dostępne też są małe próbki w saszetkach (w cenie ok.2,90zł), więc jeśli nie chcecie decydować się od razu na zakup tuby, można spróbować mniejszej ilości, która wystarcza na 2-3 razy. Dzisiaj chciałabym przedstawić kilka tubek oczyszczających, które są u mnie w aktualnym użyciu.

Ulubiona czyli Dead Sea Minerals - maseczka do twarzy z błotem termalnym i minerałami z Morza Martwego. Zgodnie z założeniem producenta jest to maseczka oczyszczająca. Jest bardzo gęsta, ma szary kolor, pachnie jakby ziemią, gruntem albo gliną (?)... No wiecie o co chodzi ;). Bardzo wydajna! Zasycha na skórze, nie daje uczucia ściągnięcia, łatwo zmyć ją ciepłą wodą. Avon obiecuje nam również zmniejszenie porów, tego jednak nie zauważyłam. Po zmyciu mam wrażenie bardzo przyjemnego, delikatnego nawilżenia i wygładzenia. Maseczka zdecydowanie warta jest uwagi, szczególnie w cenie promocyjnej.

Oczyszczanie po raz drugi czyli Thailand Lotus Flower - maseczka głęboko oczyszczająca pory Tajski Kwiat Lotosu. Nie wiem czy ta maseczka faktycznie stała kiedyś obok tajskiego kwiatu i czy faktycznie lotos ma właściwości oczyszczające, ale maseczka działa całkiem nieźle! Oczyszczenie faktycznie konkretne. Efekt u mnie widoczny jest szczególnie na nosie - w tych okolicach mojej skórze potrzebne jest solidne oczyszczenie, a maseczka lotosowa sprawuje się całkiem nieźle. Lubię ją jednak mniej niż termalną z błotkiem. Lotos zasycha na twarzy tak mocno, że muszę trochę bardziej napracować się nad jej zmyciem. Po zmyciu mam wrażenie oczyszczonej, ale jednak trochę wysuszonej skóry, konieczne jest zarzucenie jakiegoś nawilżającego kremu. Zdecydowanie nie dla cery suchej.


Oczyszczanie delikatne czyli Turkish Thermal Baths - maseczka do twarzy z glinką. Pod wpływem działania przypomina lotos, ale jednak jest trochę delikatniejsza. Ma zdecydowanie nie zachęcający, brązowy kolor (kto to wymyślił...), wysychając zmienia się w lekki beż, jednak nadal wygląda to dziwnie (pewne jak każda maseczka na twarzy :>). Opakowanie jak widać bez zmian, konsystencja gęsta - coś między lotosem a błotem. Zmywa się dobrze ciepłą wodą, po zmyciu mam wrażenie zmatowionej, ale nie wysuszonej skóry. Szkoda tylko, że producent nie informuje nas na opakowaniu jakiej dokładnie glinki dodatek jest w maseczce. Specjalistą składowym też nie jestem, więc ciężko mi się domyślić co dokładnie zamknięte jest w tubie. Może któraś z Was potrafi rozszyfrować skład?

skład ze strony www.wizaz.pl: Aqua, Hydrated Silica, Ethylhexyl Palmitate, Propylene Glycol, Glycerin, Isoceteth-, Cocoamidopropyl Betaine, Titanium Dioxide, Xanthan Gum, Phenoxyethanol, Parfum, Peg-7 Glyceryl Cocoate, Dimethicone, Disodium EDTA, Menthyl Lactate, Moroccan Lava Clay, Amber Extract, Olea Europea (Olive) Fruit Extract, Potassium Benzoate, Potassium Sorbate, Citric Acid, CI 77491, CI 77492, CI 77499 <1019760-002>.

10.01.2013

#12 Dezodoranty w krysztale

Dezodorant w kamieniu tudzież krysztale, znany jest mi już od kilku dobrych lat. Zaczęłam używać takich specyfików mniej więcej 8 lat temu, kiedy nagle dopadła mnie mega alergia na praktycznie wszystkie chemiczne specyfiki, których używałam bezpośrednio na skórę. Odczyn alergiczny pojawiał się niestety również po wszelkich testowanych dezodorantach, tak więc alergolog polecił mi wypróbowanie tajemniczego "dezodorantu w krysztale". Kilka lat temu bardzo ciężko było zdobyć w moim mieście jakikolwiek ekologiczny dezodorant, ale udało się go w końcu zamówić na Allegro. Cena była dosyć oporowa, pamiętam, że wtedy kosztował około 40 złotych, co jak na zwykły dezodorant wydawało mi się cena dosyć wysoką. Szybko jednak okazało się, że nie jest jednak tak tragicznie, ponieważ wydajność tego rodzaju produktów jest porażająca, pierwszy mój dezodorant w kamieniu starczył na 1,5 roku (!) codziennego użytkowania. Pierwszym testowanym był ten oto produkt:



Tajemniczym kryształem jest pewien rodzaj soli - Ałun. Jest to w 100% naturalny minerał górski, całkowicie pozbawiony zapachu, związków chemicznych, alkoholu - jednym słowem totalnie hypoalergiczny i ekologiczny. Wikipedia dodatkowo twierdzi, że dawniej Ałun znany był jako kamyk po goleniu, ponieważ używany był do tamowania drobnych ranek i rozcięć po goleniu. Dzisiaj też sprawdza się w ten sposób, a dodatkowo łagodzi podrażnienia słoneczne, usuwa opryszczkę, łagodzi ukąszenia owadów i zapobiega wrastaniu włosków po depilacji.

Teraz, po kilku latach wróciłam do dezodorantu w kamieniu. Co prawda moja alergia ustąpiła, a ja mogę spokojnie używać innych, bardziej chemicznych rzeczy, ale muszę przyznać, że trochę się za ałunem stęskniłam. Tym razem zdecydowałam się markę dostępną w praktycznie każdym Rossmannie, czyli Crystal. Dezodorant w kamieniu wygląda tak:
Jak widać już na opakowaniu wyróżniona jest różowa wstążeczka i napis podkreślający brak aluminium w składzie. Skład oczywiście bez zmian: 100% ałun. Crystal jest ogromny, ma 125 gram i myślę, że starczy spokojnie na 2 lata codziennego użytkowania. Nie ma żadnego zapachu, natomiast żeby dobrze chronił przed nieprzyjemnym zapachem konieczne jest przestrzeganie kilku zasad. 

Przede wszystkim dezodorant w krysztale aplikujemy na czystą, umytą skórę. Żeby dobrze rozprowadzić kryształ należy delikatnie zwilżyć końcówkę dezodorantu, lub używać go na wilgotną skórę. Najlepiej sprawdza się aplikowanie na lekko mokrą powierzchnię skóry - np. zaraz po prysznicu. Zauważyłam, że w moim przypadku ałun daje 100% zabezpieczenie przed przykrym zapachem, gdy stosuję go 2 razy dziennie - rano przed wyjściem z domu i wieczorem zaraz po prysznicu. Ponieważ jest on pozbawiony chemii, spokojnie możemy aplikować go na noc. 

U mnie dezodoranty w krysztale sprawdzają się bardzo dobrze, zarówno zimą jak i latem. Muszę jednak zaznaczyć, że nie mam  natomiast większych problemów z potliwością, nigdy nie używałam tak zwanych blokerów, czy nawet dezodorantów aptecznych. Trudno powiedzieć czy ałun sprawdzi się u każdego, natomiast zachęcam do spróbowania, ponieważ może okazać się, że to fajna ekologiczna alternatywa dla tradycyjnych antyperspirantów.

9.01.2013

#11 Nivea Lip Butter

Szybki ustowy update - dzisiaj dostałam mały prezent od koleżanki z pracy: Nivea Lip Butter Caramel Cream Kiss. Nie wiem jeszcze jak masełko będzie spisywało się przy dłuższym użytkowaniu, ale po pierwszym dniu jestem zakochana. Wspaniała, totalnie maślana konsystencja, nawilża na dobrych kilka godzin. A ten zapach!!! Warto kupić dla samego ciasteczkowego zapachu! 

Cena to około 10zł, a masełko dostępne jest w Rossmannach, Naturach, Hebe, SuperPharm w czterech różnych wariantach:
zdjęcie ze strony: www.nivea.pl

8.01.2013

#10 Carmex

zdjęcie ze strony: www.carmexpolska.pl
Krótka wzmianka o moim ulubionym produkcie do ust, czyli popularnym Carmexie. W Polsce dostępny jest stosunkowo od niedawna (wydaje mi się, że od kilku lat), na świecie robi karierę już od 1937 roku. Jest to po prostu zwykły balsam do ust, natomiast na moje usta działa wspaniale. Nadaje się pod każdą szminkę czy też błyszczyk. Nie każdemu jednak może przypaść do gustu charakterystyczny, lekko kamforowo-mentolowy zapach i delikatny efekt mrowienia na ustach. Mi to zupełnie nie przeszkadza. Podobno najlepsza jest, wyżej przedstawiona, wersja w słoiczku, jednak ja używam cały czas sztyftu, ponieważ średnio lubię grzebanie palcami i pazurami w produktach w słoikach, szczególnie w pracy lub gdzieś poza domem...
zdjęcie ze strony: www.carmexpolska.pl
Teraz testuję balsam wyciskany, jednak nie jestem z niego do końca zadowolona. Dla mnie jest trochę zbyt rzadki i wodnisty. Daje też na ustach trochę blasku, a wolę jednak matowy efekt. Moim zdaniem wersja "sztyftowa" lepiej współpracuje ze szminkami i innymi mazidłami na usta. Carmexową tubkę wybrałam również w innym niż zwykle wersji zapa (zielona herbata, jaśmin), więc jeśli komuś przeszkadza mentolowy, lekko szpitalny zapach, to może skusić się na jedną z innych nut zapachowych, do wyboru jest jeszcze truskawka i wiśnia. 

Cała Carmexowa oferta dostępna jest na stronie: www.carmexpolska.pl. Pooglądać tam można również cały asortyment z USA - ahh szkoda, że w Polsce nie są dostępne jeszcze inne rzeczy made by Carmex takie jak kremy do rąk, balsamy itp. Wszystko kusi do testowania ;)!

2.01.2013

#9 - Eveline Volumix Fiberlast Mascara

Kosmetyki Eveline przeznaczone do makijażu odkryłam stosunkowo niedawno, przede wszystkim dlatego że bardzo długo miałam do nich dosyć ograniczony dostęp. Aż tu nagle na osiedlu powstała drogeria Jasmin z pełniutką szafą Eveline, a zaraz za rogiem, czyli na toruńskiej starówce otworzyło się Hebe, również pełne
Eveline, tak więc teraz mam w czym wybierać :). Testowanie rozpoczęłam od tuszu do rzęs, który jeszcze w zeszłym roku kupiłam w zestawie z pudrem prasowanym. Z zestawu bardziej interesował mnie puder, ale niespodziewanie okazało się, że to właśnie mascara stała się moim ulubieńcem. Dla mnie jest to produkt idealny - niesamowicie wydłuża moje rzęsy, pogrubia je, daje na prawdę świetny efekt. Niestety po kilku godzinach tusz lubi delikatnie się osypać, ale jest to na tyle "delikatne", że zupełnie mi nie przeszkadza. Cena oczywiście jest bardzo przyjazna dla naszego portfela - około 13zł, tak więc zachęcam do przetestowania na własnych rzęsach :).
zdjęcie z: www.eveline.pl
To co obiecuje nam producent:

Nowa mascara Eveline Cosmetics łączy w sobie specjalistyczną formułę z rewolucyjną konstrukcją szczoteczki i udowodnionym działaniem.
Full volume lift up separation mascara:
  • imponujące pogrubienie – efekt 360
  • rzęsy uniesione do 45 stopni
  • perfekcyjna separacja bez efektu grudek
Innowacyjna, błyszcząca formuła FIBERLAST 16h z mineralnymi pigmentami i prowitaminą B5 sprawi, że Twój makijaż będzie olśniewał przez wiele godzin.

Moim zdaniem obietnice spełnione! Co prawda nie wiem co ma znaczyć "efekt 360" i śmieszy mnie kosmiczna nazwa tuszu: Full volume lift up separation mascara (eeee Macarena!) ale tusz i tak bardzo lubię i wracam do niego cały czas.